Wróciliśmy z Warszawy pełni entuzjazmu i inspiracji.
http://picasaweb.google.pl/wkretariusze/E?feat=directlink Przyznam, że na początku byłam nieco wystraszona, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie! Wszyscy ę-tuzjaści są otwarci i sympatyczni. Warsztaty były interesujące, teatr cieni powalił mnie na kolana .. Właściwie, to bardziej powalił Wiesia, bo to on został z zazdrości zamordowany. Zaskakujące, jak w tak prostej formie można przekazać tyle treści. Papuga wisi na lampie i wciąż co jakiś czas wspominam mojego ziemniaka - kameleona, był zupełnie wyjątkowy. Nie mieliśmy jeszcze okazji sprawdzić się w krótkiej wypowiedzi dziennikarskiej ani przed kamerą, ale wszystko przed nami! Jak na razie blogujemy :)
Przyznam, iż sama Warszawa również mnie oczarowała. Ta nocna, pełna życia i światełek, ale też Fotoplastikon, biblioteka, syrenka ( ta z podręczników, przy ładnym moście, nie ten pokurcz na rynku) i najpierwsze polskie schody ruchome. W muzeum powstania zdarzyło mi się rozpłakać, ale to chyba jakieś uczulenie. Widziałam barbakan, małego smutnego powstańca, a do tego znalazłam PRAWDĘ. Stron tysiące, pięl lat w bibliotekach i po co mi to było?